Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocławska nikolascha

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Wiadomo, że Wrocław stał niegdyś piwem. Ale również inne trunki były w mieście popularne. Chętnie pito importowane wina w wytwornych winiarniach, kolorowe likiery i... wódkę. Tej ostatniej dawni wrocławianie wypijali rocznie ogromne ilości.
Wrocławska nikolascha
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Zwykle piciu tego trunku nie towarzyszyły specjalnie wyszukane obrzędy. Ot, wystarczyło iść do najbliższej knajpy, a tych nie brakowało we Wrocławiu na rogu niemal każdej ulicy i zamówić szklaneczkę sznapsa. Najczęściej takie bezkurtuazyjne picie kończyło się fatalnie, bo jak mawiali wrocławianie, po kliencie wyszynku „zostawały zwłoki”. Ale w stolicy Dolnego Śląska narodził się zwyczaj, który do dziś można uznawać za fenomen w kulturze picia napojów wysokoprocentowych. Nikolascha – bo tak zwano tę specyficzną ceremonię – rządził się swoimi prawami i nie każdy mógł dostąpić zaszczytu uczestniczenia w niej. Zasady nie nastręczały wielu trudności. Każdy z zasiadających przy stole gości musiał wypić szklaneczkę wódki, zwykle była to popularna „setka”, zagryźć odpowiednią przekąską oraz wznieść toast.

Nic trudnego, gorzej było dostać się w szeregi elitarnego towarzystwa „Hier herrscht Ordnung” (Tu panuje porządek). W 1914 roku założyło je kilka mniejszych koleżeńskich towarzystw, które z racji majątkowej i społecznej pozycji swoich członków, rezerwowały stoliki w najlepszych wrocławskich restauracjach. Za swoją siedzibę nowopowstałe Towarzystwo obrało legendarny lokal Konrada Kisslinga przy obecnej ulicy Ofiar Oświęcimskich. Tu spotykano się na nikolaschę, czyli szklaneczkę wódki, zdrobniale zwanej niko. Podczas jednego spotkania nie wykorzystywano wszystkich rodzajów tych specyficznych toastów. Było ich aż 60, więc nietrudno sobie wyobrazić jakie byłyby skutki wzniesienia wszystkich podczas jednego posiedzenia. Zwłaszcza, że specjały im towarzyszące serwowano raczej w symbolicznych ilościach. Ale za to według ściśle określonych reguły ich podawania. Jedynym niezmiennym składnikiem każdej kolejki była wódka, a zakąski zmieniały się w zależności od rodzaju nikolaschy. Mogły być na ostro lub na słodko. Bywały bardzo proste, ale też bardzo wytrawne i wyszukane. Zwykle zagryzano ostry smak napoju wędlinami, lokalnymi serami lub owocami. Na specjalne okazje przewidziany był nawet kawior czy marynowany imbir. Stali bywalcy doskonale znali skład kolejnych toastów. Gdy padło hasło Urniko, wszyscy wiedzieli, że chodzi o nikolaschę klasyczną, czyli szklaneczkę wódki z plasterkiem cytryny posypanym cukrem pudrem. Gdy wołano O-P-A–Niko to do trunku dodawano gęsi pasztet i grzankę z masłem. A Valer–Niko zagryzano plasterkiem świeżego ananasa i odrobiną cukru.

Do końca działalności Towarzystwa, którego kres nastąpił wraz z wybuchem II wojny światowej przewinęło się przez nie prawie 500 osób. Cięgle wymyślano nowe nikolaschki i chętnie celebrowano ten sposób picia wódki. Nie przetrwał on do naszych czasów, ale nazwa ocalała. Zna ją każdy barman, bo dziś nikolascha to popularny drink pity po obiedzie. Składa się na niego kieliszek koniaku nakryty plasterkiem cytryny i posypany cukrem pudrem oraz zmieloną kawą.


Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocł



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 18 maja 2024
Imieniny
Alicji, Edwina, Eryka

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl