Kilkanaście rodzin mieszka w przedwojennych blokach, które w przyszłości mają zostać wyburzone. Stan obiektów jest fatalny, ale lokatorzy się nie skarżą. Franciszek Jaworski przy Górniczej mieszka od 18 lat i nie wyobraża sobie przeprowadzki w inne miejsce.
- Polubiłem to osiedle. W okolicy jest kościół, szkoła, sporo sklepów. Do szczęścia nic nie brakuje. Innych sąsiadów wykwaterowano do Leśnicy i w inne rejony Wrocławia. Mi się nie śpieszy – podkreśla pan Franciszek.
Po wojnie zakwaterowanie w budynkach znaleźli robotnicy z zakładów w dzielnicy Fabryczna. Do dziś mieszkają w nich kolejarze i dawni pracownicy Pafawagu.
- Sporo ludzi pracowało też w Pilmecie, w którym po wojnie działał wydział produkcji amunicji. W zakładzie istniały dwa oddziały wojskowe. Ciekawostką przy Górniczej są budynki bez fundamentów. Wiem, coś o tym, bo mieszkałem tam kilkanaście lat – opowiada Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej.
Część wykwaterowanych ludzi zamieszkała w TBS-ach, inne otrzymali mieszkania socjalne. Po wyprowadzce pojawili się złomiarze. Wielokrotnie dochodziło do podpaleń, latem odbywały się głośne libacje. Z piwnic ginęły metalowe elementy konstrukcji m.in. wypruwano szyny podtrzymujące sklepienia.
- Okna i drzwi w budynkach przy ul. Górniczej 2-16 oraz 20-22 są zamurowane z uwagi na konieczność ich zabezpieczenia
przed dostępem osób trzecich. Budynki zostały wykwaterowane na wniosek Zarządu Zasobu Komunalnego (ZZK) z powodu złego stanu technicznego – informuje Agnieszka Korzeniowska z biura rzecznika ZZK.
W radzie osiedla Pilczyce-Kozanów-Popowice powiedziano nam, że nikt z mieszkańców nie zgłaszał żadnych problemów.
- Okolica jest spokojna, choć może na taką nie wygląda. Teren patroluje straż miejska. Skarg od lokatorów jeszcze nie mieliśmy – uspokaja Stanisław Zatoń, przewodniczący rady.
W wielu pomieszczeniach wiszą jeszcze firanki w oknach. Większość pokoi jest mocno zdewastowana. W kilku pozostały jeszcze meble z lat 90 i nowe plastikowe okna.