Tak twierdzi Lesław Majewski, szef prywatnej firmy zajmującej się niszczeniem niewybuchów. Były saper jest dobrze poinformowany o miejscach, gdzie znajdowały się dawne składy amunicji.
Podczas oczyszczania wzgórza Mikołajskiego przy ul. Legnickiej w kruszarce nastąpił wybuch. Uszkodził on maszynę, ale na szczęście obsługującemu ją pracownikowi nic się nie stało. Okazało się, że w środku wybuchł pocisk moździerzowy.
Po wypadku dalsze poszukiwania zlecono firmie Lesława Majewskiego.
- Miasto ogłosiło przetarg i moja firma wygrała. Oczyściliśmy górkę z niewybuchów. Jednak wiem, że pod pustym dziś placem znajduje się jeszcze wiele niebezpiecznych przedmiotów – twierdzi saper.
Według świadków zaraz po wojnie na bagnistym terenie zatapiano czołgi, bomby i broń, którą znajdywano po całej okolicy. Sama górka powstawała wiele lat z gruzów zbombardowanych kamienic.
- W kilku miejscach składowano gruz z całego Wrocławia. Nikt wtedy nie myślał, aby wstrzymywać prace i oczyszczać go z pocisków. Po prostu nie było na to czasu – opowiada Zygmunt Kuriata, który zaraz po wojnie osiedlił się we Wrocławiu.
Jeszcze więcej śmiercionośnych przedmiotów ma znajdować się na terenie między Astrą, a Kościołem św. Maksymiliana Kolbego. Swojego czasu działało tam nawet targowisko.
Podczas wojny był tam największy skład amunicji w mieście.
Granaty w Malinie
Wzywany do niewybuchów zwykły patrol saperski ma obowiązek wywieźć znalezisko i zniszczyć na poligonie. Wojsko jednak nie musi przeczesywać często wielohektarowego terenu, aby odnaleźć dalsze niewybuchy.
Dlatego właściciel terenu lub inwestor zleca to dwóm prywatnym firmom saperskim działającym na terenie Dolnego Śląska.
- W tej pracy jest wiele ciekawostek. Na przykład podczas przeszukiwania terenu w Malinie, który kupił Leszek Czarnecki znaleźliśmy zatopione w stawie współczesne granaty nasadkowe (pancerfausty). Rok produkcji 1988. Łącznie na całym terenie znaleźliśmy 31 tysięcy sztuk niebezpiecznych przedmiotów – podkreśla szef firmy.
Być może były wadliwe, ale należało je zniszczyć. Wojsko tego jednak nie zrobiło. Nie wiadomo, dlaczego sprawą nie zainteresowała się wojskowa prokuratura.
Samomaskujące miny z Przemkowa
Firma Majewskiego wysadzała również znalezione na poligonie w Przemkowie najbardziej niebezpieczne miny dotykowe tzw. Guany.
- Pierwsi wyprodukowali je amerykanie. Zaraz potem Guany opatentowali Rosjanie. Nie wiadomo, jakim cudem trafiły na poligon. Może chciano również pozbyć się jakiejś wadliwej partii. Mina jest szczególnie niebezpieczna, a jej wielkość można porównać do piłki tenisowej – tłumaczy Elżbieta Olczak – Majewska, współwłaścicielka firmy.
Guana zrzucana z helikoptera sama uzbraja się podczas lotu i wkręca w trawę. Samomaskowanie jest również jej zaletą.
W środku znajduje się układ elektroniczny, który reaguje na każdy ruch. W Przemkowie firma saperska usunęła około 60 porzuconych guan oraz ok. 400 bomb zawierających fosfor. Są one również groźne, bo często ulegają samozapłonowi.
- Najwięcej niewybuchów znalazłem na poligonie w Bornem Sulinowie. Na 190 hektarach leżało blisko 70 tysięcy sztuk – kończy Lesław Majewski.